Nie wiem, czy stanowię
wyjątek, ale jako dziecko zawsze chciałam wszystko robić bez
niczyjej pomocy. Szczerze powiedziawszy, trochę mi tak zostało do
dzisiaj. Tylko że w niektórych przypadkach, takich jak tramwaje
wysokopodłogowe, nie zawsze mogę wykazać taką postawę. Do
niedawna strasznie mnie to frustrowało. Widocznie chciałam być za
bardzo wyemancypowana w niektórych kwestiach. Jakiś czas temu
dotarło do mnie, że ja przecież nie muszę dawać ze wszystkim
rady. A nawet jeśli mam do zrobienia coś, co nie sprawia mi
trudności, czasem daję ludziom oferującym pomoc szansę wykazania
się. Ma to jeszcze jeden plus: można poznać całkiem fajne osoby
(kilka razy już mi się to zdarzyło). Na dodatek ćwiczy się
pokorę i umiejętność proszenia o pomoc (co na początku jest
najtrudniejsze). A więc emancypacja – tak, ale zdrowa i w
odpowiednich ilościach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem bardzo ciekawa, co myślisz na ten temat