Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 lutego 2017

Nie wkręcaj!

Wszyscy posługujemy się tym samym językiem. Wydawać by się mogło, że porozumiemy się bez problemu. Jednak bariery komunikacyjne są bardzo powszechne. Jednym z powodów ich występowania jest złe odczytanie intencji. W efekcie komunikaty są źle interpretowane, a rozmówcy są przekonani o istnieniu pewnych faktów, które tak naprawdę nie zostały przez nikogo odnotowane.

U ich podłoża leżą tzw. bariery komunikacyjne. Dzielimy je na zewnętrzne i wewnętrzne. Te pierwsze powstają w najbliższym otoczeniu. Zalicza się do nich hałas czy głośna muzyka. Mimo że nie zależą one od nas, łatwo sobie z nimi poradzić - zmienić miejsce rozmowy, ściszyć muzykę itp. Z barierami wewnętrznymi nie jest już tak łatwo. Zalicza się do nich osądzanie, decydowanie za innych, przejawy uciekania oraz bariery językowe. A co ze zjawiskiem opisanym we wstępie? Chyba zaliczyłabym je do osądzania. Ale co przez nie właściwie rozumiem?

Czasownik „wkręcać" w Słowniku Języka Polskiego ma cztery znaczenia: 
1. «kręcąc czymś, umieścić to w czymś innym»
2. «wsunąć coś pomiędzy obracające się części jakiegoś mechanizmu»
3. pot. «umieścić kogoś na jakimś stanowisku, zabiegając o to u kogoś»
4. pot. «spowodować, że ktoś znalazł się w kłopotliwej sytuacji»
Brakuje mi tutaj jednego znaczenia: wmawiać, zakładać coś góry. Oczywiście odnosi się to do własnej osoby.

Klient napisał mi maila z prośbą o telefon. Jako że każdą decyzję konsultowałam, tym razem też spytałam, czy mogę zadzwonić. Usłyszałam: „nie, lepiej nie dzwoń". Moja pierwsza myśl: „no tak, na pewno nie chce, żebym dzwoniła, bo niewyraźnie mówię (jedną z konsekwencji zespołu móźdźkowego jest mowa skandowana) i odstraszyła im klienta". Po chwili drugi szef mówi: „niech dzwoni". Zwątpiłam i doszłam do wniosku, że widocznie temu drugiemu mniej przeszkadza ta moja wada wymowy. Ostatecznie nie zadzwoniłam, bo zwątpiłam. Temu pierwszemu powiedziałam, że zadzwonię jutro, bo telefon się ładuje, a ładowarka jest na tyle krótka, że musiałabym wejść prawie pod stół (co akurat było prawdą). Zdziwiłam się jeszcze bardziej widząc na twarzy komunikat w stylu: „przecież miałaś zadzwonić dzisiaj".

Na następny dzień, po niezliczonych analizach sytuacji, postanowiłam to wyjaśnić. I co usłyszałam? Że początkowe „nie" było spowodowane zupełnie czymś innym, a ja mogę dzwonić do klienta ile chcę, a jak klient nie zrozumie, to dopyta. Brawo Ty, pomyślałam. Jestem ciekawa, ile razy w moim życiu dorabiałam takie ideologie. Myślę, że baardzo dużo. Przy okazji utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że kobiety lubią doszukiwać się podtekstów. Chyba że tylko ja lubię?


14 komentarzy:

  1. Nie jesteś sama to chyba taka kobieca natura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy lubią niezależnie od płci.
    Przykład po śmierci bliskiej osoby napisałam na fb komentarz. Nie dokładnie. To nie była moja bliska osoba, tylko ktoś bliski dla mojego znajomego na fb.
    Napisałam: powaliły go problemy. I co? Znajomy się obraził i odszedł z grona znajomych. Widać dla niego to co napisałam równało się dobrze mu tak albo paskudny facet już nie żyje. Dla mnie to było jedynie stwierdzenie faktu. W końcu do chorób i ostatecznie do śmierci przyczyniają się problemy.
    Tekst bardzo dobry i dający do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tu doszła jeszcze sytuacja. Zawsze po śmierci bliskiej osoby jest się bardziej wrażliwym, niekoniecznie nadwrażliwym...

      Usuń
  3. Ja jestem kobietą nie zależną, sama prowadzę swoją firmę itd i szczerze kiedyś lubiłam się doszukiwać podtekstów zwłaszcza od mężczyzn.. Teraz to się mega zmieniło u mnie.. Dokładnie od 6 lat. Nie zwracam na to uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Każda z nas czasami doszukuje się podtekstów, ale to dlatego, że czasami one po prostu są. Jeden pisze wprost, inny nie umie, i próbuje inaczej, chociaż i tak wiadomo, o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niestety może to nas wpędzić w pułapkę doszukiwania się podtekstów we wszystkim (mnie przynajmniej wpędziło)

      Usuń
  5. Znam to :-) Najlepiej w ogóle nie drążyć, a jeśli coś nas męczy - od razu pytać i wyjaśniać wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zawsze lepiej dopytać, tylko czasem brakuje odwagi :)

      Usuń
  6. Wiesz, to jest bardzo częsta sytuacja, że dajemy głos naszym przekonaniom, które z faktami nie mają wiele wspólnego. brawo dla Ciebie, że dopytałaś i wyciągnęłaś wnioski:) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile nam rzeczy w życiu ucieka przez takie sytuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dorabinie sobie drugiego dna jest zgubne niestety.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo ciekawa, co myślisz na ten temat