Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 sierpnia 2016

Rusz się!

Tytuł sugeruje, że post będzie motywował do aktywności fizycznej. Nic bardziej mylnego. Zwłaszcza, że regularność treningów z Chodakowską (tak, poruszając się o balkoniku można ćwiczyć z Chodakowską) wygląda u mnie ostatnio różnie. Ale do rzeczy. Zauważyłam, że niektóre osoby mające, nazwijmy to, mniejszy kontakt ze światem, oczekują, że świat nawiąże kontakt z nimi. A skoro nie nawiązuje, to jest “be”. Ale skąd świat ma niby wiedzieć, że go potrzebujesz? Sama w pewnym momencie utknęłam w domu. Owszem, u podłoża leżała niepełnosprawność, ale do tego doszło moje nastawienie i schemat “skoro jestem niepełnosprawna, to świat mnie nie chce”. Pisałam już, że nie lubię schematów. W pewnym momencie zreflektowałam się, że przecież świat nie wpadnie na to, że Ania chce wyjść z domu. Co prawda zdarzają się jeszcze ściany, przez które trudno mi się przebić. Ale wiem, że nie próbując, nigdy ich nie przeforsuję, a one będą rosnąć niczym mury z piosenki Kaczmarskiego. Tak więc daj znać światu, że go potrzebujesz (oczywiście w możliwy sposób - jeśli nie możesz wyjść z domu, skorzystaj z internetu). A wtedy świat zorientuje się, że potrzebuje również Ciebie. I pamiętaj: manna z nieba w tym przypadku raczej nie spadnie. Zwłaszcza, że od nieba oddziela Cię sufit.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Ja sama!

Nie wiem, czy stanowię wyjątek, ale jako dziecko zawsze chciałam wszystko robić bez niczyjej pomocy. Szczerze powiedziawszy, trochę mi tak zostało do dzisiaj. Tylko że w niektórych przypadkach, takich jak tramwaje wysokopodłogowe, nie zawsze mogę wykazać taką postawę. Do niedawna strasznie mnie to frustrowało. Widocznie chciałam być za bardzo wyemancypowana w niektórych kwestiach. Jakiś czas temu dotarło do mnie, że ja przecież nie muszę dawać ze wszystkim rady. A nawet jeśli mam do zrobienia coś, co nie sprawia mi trudności, czasem daję ludziom oferującym pomoc szansę wykazania się. Ma to jeszcze jeden plus: można poznać całkiem fajne osoby (kilka razy już mi się to zdarzyło). Na dodatek ćwiczy się pokorę i umiejętność proszenia o pomoc (co na początku jest najtrudniejsze). A więc emancypacja – tak, ale zdrowa i w odpowiednich ilościach :)


czwartek, 11 sierpnia 2016

Naleśnik

Jedna z moich największych miłości. Ostatnio widziałam filmik – instrukcję, jak pocieszyć smutną osobę. Należy ją w pierwszej kolejności zawinąć szczelnie w kocyk i w ten sposób nadać jej kształt naleśnika. Ja tam w słabych chwilach wolę naleśniki jeść, aniżeli przypominać. A to dlatego, że naleśnik ma najczęściej nadzienie, w związku z czym jest zwinięty. Jeśli trzymać się analogii do człowieka, będąc jak naleśnik, szczelnie zakrywa on swoje wnętrze, aby nic nie wydostało się na zewnątrz. Wtedy może on albo eksplodować i zalać sobą, albo skurczyć się do najmniejszych rozmiarów. W obydwóch przypadkach nikt nie zachwyci się wspaniałym wnętrzem. Dlatego nie upodabniajmy się do naleśników, po prostu je jedzmy.


czwartek, 4 sierpnia 2016

Nu pogodi

Pamiętacie bajkę Wilk i Zając"? Na końcu każdego odcinka Wilk krzyczał: Zając, ja ci jeszcze pokażę!” Jak wiemy, nie pokazał do tej pory. I szczerze wątpię, żeby kiedykolwiek mu się to udało. Dlaczego? Powód jest prosty: zrobienie czegoś tylko dlatego, żeby komuś coś udowodnić (co ma nieraz formę małej zemsty, tak jak w bajce) mija się z celem i najczęściej spala na panewce. Miałam (i mam) mnóstwo sytuacji, w których słyszę komunikaty w stylu to nie dla Ciebie” (w domyśle oczywiście najczęściej chodzi o niepełnosprawność). I wtedy sobie myślę Ale że co przepraszam? Że ja nie dam rady? Uda mi się. Zobaczysz”. No I co? Przysłowiowy guzik. W dodatku z pętelką. Udowadnianie jest najgorszą z motywacji do robienia czegokolwiek. Mało kiedy takie działanie zakończone jest sukcesem, a najczęściej prowadzi do jeszcze większych frustracji. Jeśli z Twojej aktywności nie wynika nic dobrego dla Ciebie, ani tym bardziej dla kogoś innego, zostaw “nu pogodi” Wilkowi – może jednak kiedyś mu się uda...